Autor: Stefan Żeromski
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 1996
Liczba stron: 208
Lektury szkolne. Już na sam dźwięk tych wyrazów jest mi niedobrze. Te książki to najczęściej jest jakiś koszmar. Przeczytanie ich graniczy z cudem, a i tak później nie wiemy o nich nic. Ale są też wyjątki. Są lektury szkolne, które przypadają nam do gustu, które się nam spodobały, i które miło wspominamy. Do której grupy należą "Syzyfowe prace"?
"Syzyfowe prace". O czym one tak właściwie są? O Marcinie Borowiczu. Jego życiu od chwili, kiedy pierwszy raz poszedł do szkoły do momentu, kiedy chce wyjechać na uniwersytet do Warszawy. "Śledzimy" jego życie. Poznajemy też inne postacie. Dowiadujemy się jak to kiedyś było. Z Polską. Z Polskim językiem. Który był, a jednocześnie nie był.
"(...) Nie wszyscy możemy być filozofami, bo któż by świnie pasał?"*
Bałam się tej książki, ze względu na to, że każdy kto w klasie zaczął (i pewnie nigdy nie skończył) ją czytać wrzeszczał (dosłownie) o tym jaka ona jest okropna, jak ją się strasznie czyta. To samo na LC - 80% recenzji sprawiała, że miałam ochotę od razu zabrać się za streszczenie. Ale to nie w moim stylu. Więc zaczęłam czytać. I było okropnie. 10 stron z prędkością 30 minut. Jednak się nie poddałam.
I nie żałuję. Mimo, że czytanie tej książki było... koszmarem. Zawiera ona w sobie coś niesamowitego. Polubiłam Borowicza, jego kolegów, nauczycieli. Spojrzałam na Polskę z trochę innej strony. Pan Żeromski dał mi pewną naukę. To książka, z której można wiele wynieść. Ale nie można się poddać na samym początku. Trzeba próbować. Próbować przeczytać, a następnie zrozumieć. Bo warto.
Nie jest to według mnie lektura przy której spędzimy miło czas. Przy niej można się okropnie wymęczyć. Nawet czasami nie wiedziałam co czytam i nie starałam się czytać tego jeszcze raz i analizować. Po prostu pędziłam dalej. I myślę, że to dobre rozwiązanie. Nie zrozumiałam, może tych pojedynczych fragmentów, ale zrozumiałam jej całość.
Szczerze to miałam ochotę kilka razy ją odłożyć. Jednak było coś co mnie motywowało. A mianowicie tekst zamieszczony z tyłu: "Słowo "lektura" (pochodzące z łaciny) oznacza po prostu "coś do czytania". Dziś modne staje się inne słowo - "czytadło". Czytadło to taka lektura, która od czytającego nie wymaga wysiłku, "sama się czyta". Lektury szkolne (większość z nich) nigdy nie będą czytadłami. Zawsze stawiają one czytelnikowi - małemu i dużemu - jakieś wymagania, różna na różnych poziomach (...)" I ten właśnie tekst wywieszę sobie na tablicy, nad biurkiem i zawsze będę o nim pamiętać.
Odpowiadając na pytanie z samego początku recenzji - ani do tej, ani do tej. "Syzyfowe prace" są gdzieś pośrodku. Ale na pewno są warte przeczytania.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Book lovers.
* Stefan Żeromski "Syzyfowe prace"
Jakoś tak się złożyło, że nie czytałam :D Chyba dlatego, że w gimnazjum przeniosłam się do innej klasy i po prostu ta nowa już czytała. Ale może kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem to nie wszyscy mają ją jako lekturę. ;)
UsuńBrrr... Czytałam kilka dni temu do egzaminu i przysypiałam co kilka stron... Co chwila traciłam też wątek... Warto przeczytać, jeśli chodzi o wartości patriotyczne, ale poza tym jest to straszna lektura, według mnie.
OdpowiedzUsuńStraszna do czytania :D
UsuńJa zawsze lubiłam czytać lektury szkolne :P "Syzyfowe prace" do moich ukochanych nie należą, ale niosą w sobie przesłanie i warto je przeczytać tak, jak napisałaś :)
OdpowiedzUsuńJa również lubię je czytać :) To takie wyzwanie dla mnie :)
UsuńJak dobrze, że przymusowe czytanie już za mną !
OdpowiedzUsuńA "Syzyfowe prace" w porównaniu z innymi lekturami to calkiem nienajgorsza pozycja.
U mnie niestety jeszcze jedna klasa gimnazjum, i potem liceum. Z jednej strony lubię te lektury, ale z drugiej, niektóre mnie przerażają... ;)
UsuńJa mam mieć to jako lekturę. A co za tym idzie będę zmuszona to przeczytam. Przynajmniej, teraz wiem, żeby się nie poddać.
OdpowiedzUsuńNo to mam nadzieję, że się nie poddasz i, że podzielisz się ze mną swoją opinią :)
UsuńTeż mam taką nadzieję:)
UsuńLubiłam tą lekturę ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że tyle osób ją lubi co nienawidzi ... :P
UsuńTo była jedna z bardziej znośnych lektur, przynajmniej tak ją wspominam ;)
OdpowiedzUsuńJa pod względem tego jak się czytało, gorszej nie pamiętam :P
UsuńTak, są warte przeczytania, ale bardzo mi się ciągnęły i czasami miałam ochotę uciekać od książki jak najdalej ;)
OdpowiedzUsuńJa również :P
UsuńJa nie rozdzielam nigdy książek na ''lektury'' i ''reszta''. Poprostu do wszystkich podchodzę tak samo. Jednak zdarzają się takie, z którymi nie mam pozytywnych wspomnień(np. taka ''Sierotka Marysia....''Konopnickiej''.
OdpowiedzUsuńA co do ''Syzyfowych prac, to nie czytałam, ale pewnie to zrobię :)
Ja jakoś nie potrafię tak do nich podejść... ;) A "Sierotki Marysi" nie czytałam, ale wydawało mi się, że to raczej... przyjemna lektura ;)
UsuńJak dla mnie "syzyfowe prace" były najgorszą książką jaką przeczytałam. Nawet "Krzyżacy" czy "Pan Tadeusz" zrobiły na mnie lepsze wrażenie
OdpowiedzUsuńTych dwóch nie czytałam, także nie wiem... ;)
UsuńJa niestety nie byłam fanką i raczej nie będę :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma inny gust :)
UsuńPrzepraszam Cię, ale ja jakoś nigdy nie narzekałam na lektury i nie wiem, czemu inni tak jęczą. Większość lektur jakie miałam okazję przeczytać mimo wszystko mi się podobały, z każdej wynoszę coś... wartościowego. Zgadzam się z DoXxil - na wszystkie książki patrzę tak samo.
OdpowiedzUsuńA wracając do książki ^^ Nie miałam jeszcze okazji przeczytać "Syzyfowych prac", ale mam zamiar to nadrobić. Akurat na polskim przerabiamy epokę Młodej Polski, więc i Żeromski się przewija - mam odpowiedni moment na przeczytanie tej powieści :) Myślę, że poznam naprawdę ciekawą historię, bo i ten okres w historii Polski jest ciekawy.
Pozdrawiam cieplutko ^^
Za co mnie przepraszasz? :O
UsuńAkurat zgadzam się z tym, że z każdej coś wynieść można :)
Również pozdrawiam ;)
Ja tej książki zwyczajnie... nienawidzę. Męczyłam się nad jej czytaniem. Miałam wrażenie, że akcja w ogóle nie posuwa się naprzód.
OdpowiedzUsuńmimo wszystko uważam, że Żeromski to pisarz trudny, ale warty poznania. O ile "Syzyfowe prace" mnie wymęczyły, "Przedwiośnie" mnie zauroczyło.
A co do lektur - czytam wszystkie. Zdarzają się książki nudne, mało ciekawe, ale im dalej, tym ciekawiej. Przynajmniej ja tak sądzę i teraz pochłaniam książki z dwudziestolecia międzywojennego.
"Przedwiośnie" mam na półce i zastanawiam się nad przeczytaniem, chociaż z drugiej strony może jeszcze trochę poczekam, bo pewnie w liceum będę omawiać ;)
UsuńJa również czytam wszystkie lektury :)
O! "Ten obcy" to naprawdę jedna z lepszych lektur :D
OdpowiedzUsuńja jeszcze na szczeście nie miałam tej lektury :)
OdpowiedzUsuńCzy to, aż takie szczęście? ;) Książka fajna, no ale tylko tyle, że trzeba być wytrwałym! :)
Usuń