Autor: Scott Spencer
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 511
lubimyczytac.pl |
Sięgając po „Miłość bez końca”
bałam się, że dostanę coś w stylu Sparksa. Banalny,
przewidywalny, nudny romans. Tutaj jednak bardzo pozytywnie się
zaskoczyłam. Dostałam coś dokładnie odwrotnego.
„Kiedy człowiek mówi prawdę,
zwierza się. Bez zwierzeń nie ma prawdy.”*
Historia zakochanych w sobie
nastolatków. David i Jade. Miłość piękna. Wrażliwa, namiętna.
I silna. Zbyt silna jak na ich młode umysły. Z czasem David i Jade
przestają panować nad swoim uczuciem. Pcha ich ono na złe ścieżki,
podsuwa decyzje, które są kierowane impulsem, nie przemyślane, ale
jakże tragiczne w skutkach. Rodzice Jade widzą, że miłość do
Davida ją psuje. Dziewczyna staje się inna, pragnie być tylko z
nim, zawsze i wszędzie. W końcu zabraniają im się spotykać.
David nie może wytrzymać bez swojej ukochanej. Z rozpaczy podpala
dom, by uratować wszystkich z pożaru i w ten sposób przypodobać
się rodzicom Jade. Ale wszystko wymyka się spod kontroli. Wyjdzie
na jaw, że za podpalenie domu odpowiada David. I tym razem rozdzielą
ich już na zawsze. Bo mimo że ich drogi znów się złączą, ich
prawdziwa miłość już nigdy nie wróci. David spalił ją. Spalił
ją w tym pożarze.
„Tajemnice dają nam poczucie
odrębności i otwierają wiele nowych dróg. Są iksem w równaniu,
intrygującą niewiadomą.”*
Jak już napisałam na początku trochę
bałam się sięgnąć po tą książkę. Przede wszystkim bardziej
jednak lubię książki o miłości połączone z fantasy. Ale takie
też czytam. Jednak mało kiedy wzbudzają we mnie tyle emocji co
„Miłość bez końca”.
http://bombsite.com/issues/67/articles/2228 |
To nie jest książka, którą po
przeczytaniu można odłożyć, iść spać, wrócić do
rzeczywistości albo od razu sięgnąć po kolejną. To nie jest
książka, o której łatwo można zapomnieć. To książka, po
której wszystko trzeba przemyśleć, rozpłakać się, uśmiechnąć.
To książka, która w naszej głowie będzie przez długi czas. To
książka, która coś do naszego życia wniesie.
Nie jest to zwykłe romansidło. To
raczej niesamowita opowieść o miłości. O niebezpiecznej, a nawet
przerażającej. Scott Spencer pokazał jak miłość przewraca w
głowie, jak może doprowadzić do ogromnego nieszczęścia. Pokazał
tą inną stronę miłości.
„(...) W murze dzielącym życie od
śmierci są okna – człowiek zmienia się, gdy tylko przez nie
wyjrzy.”*
Główny bohater jest dla mnie postacią
dosyć dziwną. Z jednej strony to przez miłość do Jade stał się
taki, można powiedzieć nierozważny. Z czasem jednak co raz lepiej
go rozumiałam. Jego cierpienie, smutek, złość, ale też
szczęście. Jest postacią o niesamowitym charakterze. Chciał za
wszelką ceną odnaleźć Jade i jej rodzinę. Bo on kochał ich
wszystkich. Może jedyne czego Davidowi brakowało to dojrzałości.
Gdyby on, ale też i Jade mieli jej więcej, wszystko potoczyłoby
się dla nich lepiej.
Książka zawiera bardzo mało
dialogów. To głównie wspomnienia, opisy uczuć Davida. Coś trochę
innego. Lepiej wczuwamy się w jego postać, lepiej go poznajemy.
Na początku „Miłość bez końca”
czytało mi się trochę trudno. Trzeba było się skupić, a i akcja
nie gnała jakoś szybko do przodu. Jednak po pewnym czasie dałam
się jej ponieść i pochłonęłam ją dosyć szybko. Warto
przecierpieć te około stu stron, by móc poznać dalsze losy
Davida.
„Jedyne, czego w życiu żałuję (…)
i czego będę żałować to to czego nie zrobiłam. Tak to już
bywa, zawsze opłakujemy to czego nie było. Ścieżki, którymi nie
wędrowaliśmy. Ludzi, których nie dotknęliśmy.”*
I oczywiście mój ulubiony punkt.
Największy minus książki. Mimo, że tak jak napisałam wyżej
akcja na początku szła trochę mozolnie to to co najbardziej mnie
raziło to jedno słowo. Słowem tym jest: Murzyn. Naprawdę można
to było zastąpić. A po prostu w moim odczuciu to trochę takie …
niesmaczne. No i nie dawało mi spokoju przez całą książkę, bo
było tego dosyć dużo. Może komuś to nie przeszkadzać, ale to mi
się nie podobało i napisać musiałam :) W sumie to może być wina
tłumaczenia... Jednak nie podobało mi się to i tyle.
Mam pewne skojarzenia do „Poradnika
pozytywnego myślenia”. Główni bohaterowie – mężczyźni,
którzy są szaleńczo zakochani w kobietach, z którymi być nie
mogą. No i zdrowie psychiczne Pata i Davida jest na dosyć podobnym,
że tak to ujmę: „poziomie”.
lubimyczytac.pl |
Jeśli się nie mylę książka już
raz została w Polsce wydana. Pod tytułem „Miłość bez granic”
w 1988 roku, pod nakładem Wydawnictwa Czytelnik. Z odnowioną szatą
graficzną, pod innym znakiem wydawnictwa, mając swoją premierę 5
lutego, dopiero zyskała rozgłos.
Dodatkowo 14 lutego 2014 roku na
ekranach kin pojawiła się ekranizacja tej powieści. I mam takie
małe pytanie do tych, którzy czytali książkę: Czy oglądając
zwiastun też macie takie uczucie, że opowiada o czymś całkiem
innym? Ja na pewno obejrzę ekranizację, ale szczerze mówiąc
trochę się boję.
Książka raczej każdemu się nie
spodoba. To coś dla fanów takich książek, a także dla ludzi,
którzy chcą przeczytać piękną, wzruszającą opowieść o
miłości. Dla mnie była to bardzo udana przygoda, i na pewno będę
miło wspominać „Miłość bez końca” przez długi czas.
8/10
*Scott Spencer „Miłość bez końca”
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję:
Mam w planach tą książkę, więc mam nadzieję, że w końcu uda mi się ją przeczytać. I ekranizacje również mam w planach:)
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki, żeby udało Ci się ją zdobyć ;)
UsuńW sumie to się boję tej książki trochę, bo nie wiem, jak na nią zareaguję :D Na razie chyba po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńTak jak już pisałam - to nie książka dla każdego :)
UsuńJa bardzo lubię piękne i wzruszające książki, więc z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńJa poznałam książkę , właśnie dzięki filmowi, i im więcej opinii czytam, to coraz bardziej chcę ją przeczytać ^^
OdpowiedzUsuńA ja poznałam film dzięki książce :P
UsuńSłyszałam o tej książce, wiem że jest dobra ;D
OdpowiedzUsuńPrzeczytam <3
Zapraszam do siebie w wolnej chwilce :3
Wiedzieć tego nie możesz, bo nie czytałaś książki, a na samych opiniach Twoje zdanie opierać się nie powinno, bo każdy ma inny gust.
UsuńW ostatnim czasie brak mi wolnych chwil...
Wspaniale się zapowiada, zdecydowanie cos dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBo i książka jest wspaniała ;)
UsuńOczywiście, że mam ochotę na wzruszającą powieść ;)
OdpowiedzUsuńTo w takim razie musisz przeczytać "Miłość bez końca" :D
UsuńCoś ciekawego :)
OdpowiedzUsuńPrzyjrzę sie tej książce z bliska :)
warto c:
UsuńMyśle, że nie przeczytam. Raczej nie dla mnie, choć moze kiedyś...
OdpowiedzUsuńJeśli to nie jest gatunek, który lubisz to książka raczej Ci się nie spodoba, dlatego nic na siłę :)
UsuńNo proszę, oceniając po okładce, w życiu bym się nie domyśliła, że środek może mieć jakąś wartość.
OdpowiedzUsuńOgólnie okładka według mnie jest całkiem niezła, ale na początku miałam dokładnie takie samo odczucie jak Ty :)
UsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na tę książkę!! :D
OdpowiedzUsuńMurzyn... Czarnoskóry... Afroamerykanin... Wiesz, lepiej, że Murzyn, lepiej, że poprawnie, bo z dużej litery, niż taki "czarnuch". Ale masz całkowitą rację. Można było to słowo zastąpić innym. Zachęciłaś mnie do książki, choć ta jedna wada ciągle by mnie raziła.
OdpowiedzUsuń